Zaślubiona . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaślubiona - Морган Райс страница 7

СКАЧАТЬ koni – rozkazała.

      Powoli usłuchali i zsiedli. Dziesiątki wojowników stało zdane na łaskę Polly, która trzymała jednego z nich jako zakładnika.

      – A więc dziewczyna ratuje chłopaka? – odezwał się nagle czyjś donośny, radosny głos, a potem rozległ się rubaszny śmiech i głowy wszystkich odwróciły się w jego kierunku.

      Znikąd pojawił się nagle olbrzymi wojownik na koniu. Odziany w futra, z koroną na głowie, jechał w otoczeniu tuzina kolejnych rycerzy. Najwyraźniej, sądząc po ich spojrzeniach, mężczyzna był ich królem. Miał zmierzwione rude włosy, gęstą rudą brodę i błyszczące, szelmowskie, zielone oczy. Odchylił się i zaśmiał serdecznie, patrząc na nich.

      – Imponujące – ciągnął, zdając się rozbawiony całym tym zajściem. – Doprawdy, wielce imponujące.

      Zsiadł z konia i w tej samej chwili wszyscy jego ludzie rozstąpili się, a on podszedł do środka okręgu. Sam poczuł, że się zaczerwienił, kiedy zdał sobie sprawę, iż wyglądało na to, że nie potrafił dać sobie rady; że byłby bezradny, gdyby nie pomoc Polly. Co, przynajmniej częściowo, rzeczywiście było prawdą. Lecz nie zdenerwował się zanadto, gdyż jednocześnie był jej wdzięczny za ocalenie życia.

      Potęgując jedynie jego zażenowanie, król zignorował go i podszedł wprost do Polly.

      – Możesz go puścić – powiedział, wciąż się uśmiechając.

      – Dlaczego miałabym to zrobić? – spytała, spoglądając raz na niego, raz na Sama, wciąż zachowując ostrożność.

      – Ponieważ nie zamierzaliśmy was skrzywdzić. To był zaledwie test. Mający pokazać, czy zasługujecie na to, by przebywać na Skye. Wszak – powiedział z uśmiechem – wylądowaliście na naszym brzegu!

      Król ponownie wybuchnął gromkim śmiechem, a kilku jego ludzi podeszło do niego i podało dwa długie, wysadzane klejnotami miecze. Rubiny, szafiry i szmaragdy iskrzyły się w porannym słońcu, zadziwiając Sama kompletnie: oto miał przed sobą dwa najpiękniejsze miecze, jakie w życiu widział.

      – Zdaliście nasz test – ogłosił król. – To dla was. Podarunek.

      Sam podszedł do Polly, która powoli wypuściła zakładnika z uchwytu. Oboje sięgnęli po miecze, przyglądając się inkrustowanym klejnotami rękojeściom. Sam nie mógł wyjść z podziwu dla kunsztu ich wykonania.

      – Dla dwojga wielce godnych wojowników – powiedział król. – To zaszczyt gościć was tutaj.

      Odwrócił się, by odejść. Sam i Polly mieli najwyraźniej podążyć za nim. Król natomiast powiedział tubalnym głosem:

      – Witajcie na naszej wyspie Skye.

      ROZDZIAŁ PIĄTY

      Caitlin i Caleb przemierzali energicznie wyspę Skye wraz z podążającymi za nimi Scarlet i Ruth, a po ich obu stronach szli Taylor, Tyler i kilku innych członków klanu Aidena. Caitlin była niezmiernie uradowana ich widokiem. Po początkowym, trudnym lądowaniu w tej epoce i miejscu, Caitlin nareszcie poczuła spokój i swobodę, wiedząc, że trafili dokładnie tam, gdzie mieli trafić. Taylor, Tyler i cała reszta klanu Ardena również ucieszyła się z ich przybycia. Dziwnie było zobaczyć ich w tych innych czasach i miejscu, w tym zimnym klimacie, na tej surowej i jałowej wyspie, na końcu świata. Caitlin dostrzegała, że miejsca i czas zmieniały się, ale ludzie pozostawali sobą.

      Taylor i Tyler wzięli ich na krótką wycieczkę po wyspie i szli już tak kilka godzin. Caitlin spytała ich od razu, czy mieli jakieś wieści o Samie i Polly, a kiedy zaprzeczyli, poczuła zawód. Żywiła nadzieję, że oni również cofnęli się w czasie.

      Taylor wprowadziła ich w rytuały i zwyczaje klanu oraz nowe metody treningu; wyjaśniła wszystko, czego tylko Caitlin chciałaby się dowiedzieć. Caitlin uświadomiła sobie, że Skye była niezwykła, że była najpiękniejszym miejscem, jakie kiedykolwiek widziała. Głazy wyrastające z ziemi, wzgórza pokryte mchem, górskie jeziora, w których odbijały się promienie porannego słońca i przepiękna mgła spowijająca niemal wszystko na wyspie sprawiały, że Skye zdawała się niemal starożytna, pierwotna.

      – Mgła nigdy nas nie opuszcza – powiedział Tyler z uśmiechem, odczytując jej myśli.

      Caitlin zarumieniła się, jak zwykle speszona faktem, z jaką łatwością przychodziło innym czytać jej myśli.

      – W zasadzie, właśnie stąd wyspa wzięła nazwę: Skye oznacza „wyspę spowitą we mgle” – powiedziała Taylor. – Wszystkiemu tutaj nadaje dość dramatyczne tło, nie sądzisz?

      Caitlin skinęła głową, przeczesując wzrokiem krajobraz.

      – I przydaje się w pokonywaniu wrogów – wtrącił Tyler. – Nie mówiąc o tym, że nikt nie śmie zbliżać się do naszych brzegów.

      – Wcale im się nie dziwię – powiedział Caleb. – To wcale nie przypominało ciepłego powitania.

      Taylor i Tyler uśmiechnęli się.

      – Tylko ktoś godny może tu się dostać. To test. Długie lata minęły, od kiedy ostatni raz ktoś próbował nas odwiedzić – a jeszcze dłużej trwało, zanim zaliczyli test i dotarli żywi na nasz brzeg.

      – Tylko ktoś godny przetrwa i będzie mógł tu trenować – powiedziała Taylor. – I otrzyma tu najlepsze wyszkolenie ze wszystkich na świecie.

      – Skye to miejsce bezlitosne – dodał Tyler – to miejsce pełne skrajności. Klan Aidena jest tu niebywale zżyty, bardziej niż kiedykolwiek dotąd. Rzadko opuszczamy wyspę. Trenujemy razem niemal przez cały dzień w najbardziej ekstremalnych warunkach – chłodzie, mgle, deszczu, na klifach, górskich szczytach, mroźnych jeziorach i skalistych wybrzeżach – czasami również w oceanie. Nie zostało zbyt wiele technik, w których nas jeszcze nie trenował. I jesteśmy zaprawieni w boju bardziej niż kiedykolwiek.

      – I nie ćwiczymy tu sami – dodał Tyler. – Mieszkają tu też ludzcy wojownicy. Na ich czele stoi McCleod, ich król. Mają swój zamek i legion wojowników. Wszyscy razem żyjemy tu i trenujemy. Niespotykana to rzecz, aby wampiry i ludzie wspólnie ćwiczyli. Ale żyjemy tu w bliskich relacjach. Wszyscy jesteśmy wojownikami i wszyscy przestrzegamy kodeksu wojownika.

      – Choć, oczywiście, nie przekraczamy granic i nie łączymy się w pary – powiedział Tyler. Wielu z nich chciałoby posiadać nasze możliwości, lecz Aiden kieruje się bezwzględnymi zasadami dotyczącymi przemieniania ludzi. Dlatego też muszą godzić się z faktem, że nigdy nie zostaną jednymi z nas. Żyjemy i trenujemy razem w harmonii. Dzięki nam doskonalą swe umiejętności, osiągając poziom, o którym inni mogą tylko marzyć. Oni natomiast dają nam schronienie i bezpieczeństwo. Dysponują całym arsenałem okutej srebrem broni i jeśli jakikolwiek klan zdecyduje się nas zaatakować, ludzie staną w naszej obronie.

      – Zamek? – spytała nagle Scarlet. – Prawdziwy zamek?

      Taylor spojrzała na nią i uśmiechnęła się szeroko. Wzięła wolną dłoń Scarlet i poszła razem z nią.

      – Tak, kochanie. Właśnie tam idziemy. W zasadzie – powiedziała, kiedy wyminęły СКАЧАТЬ