Zaślubiona . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaślubiona - Морган Райс страница 2

СКАЧАТЬ Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?

      ROMEO: Zamiany twoich zapewnień na moje.

      JULIA: Jużem ci dała je, nimeś zażądał:

                Radabym jednak one mieć na powrót.

                Bo moja miłość równie jest głęboką,

                Jak morze, równie jak ono bez końca;

                Im więcej ci jej udzielam, tym więcej

                Czuję jej w sercu.

William Shakespeare, Romeo i Julia

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      Highlands, Szkocja

      (1350)

      Caitlin obudził blask krwistoczerwonego słońca. Wypełniał całe niebo, promieniując od wielkiej kuli zawisłej nad horyzontem. Na jej tle stała samotna postać, osoba, którą według jej zmysłów mógł być jedynie jej ojciec. Wyciągnął ręce, jakby chciał, by do niego pobiegła.

      Chciała tego rozpaczliwie. Lecz kiedy spróbowała usiąść, spojrzała w dół i zauważyła, że jest przykuta łańcuchem do skały. Żelazne obręcze przytrzymywały jej ręce i nogi w miejscu. W jednej dłoni trzymała trzy klucze – te, które były jej potrzebne, by odnaleźć ojca – a w drugiej swój naszyjnik z małym, srebrnym krzyżykiem zwisającym ku ziemi. Starała się ze wszystkich sił, jednak nie mogła się poruszyć.

      Zamrugała powiekami, a ojciec pojawił się tuż przy niej. Uśmiechał się. Wyczuła miłość, jaką ją darzył. Uklęknął i delikatnie uwolnił ją z kajdan.

      Nachyliła się i objęła go rękoma. Poczuła jego ciepło, pokrzepienie. Tak dobrze było znaleźć się w jego ramionach. Czuła spływające po policzkach łzy.

      – Przepraszam, ojcze. Zawiodłam cię.

      Odsunął się, spojrzał na nią i, uśmiechając się, wpatrzył w jej oczy.

      – Zrobiłaś wszystko, czego mógłbym się spodziewać, a nawet więcej – odparł. – Jeszcze tylko jeden, ostatni klucz i będziemy razem. Już na zawsze.

      Caitlin mrugnęła powiekami, a kiedy ponownie otworzyła oczy, ojca już nie było.

      Na jego miejscu pojawiły się dwie postacie. Obydwie leżały nieruchomo na płaskiej skale. Caleb i Scarlet.

      Nagle Caitlin coś sobie przypomniała. Oboje byli chorzy.

      Spróbowała odsunąć się od skały, jednak wciąż była do niej przykuta i choć próbowała ze wszystkich sił, nie mogła dosięgnąć tych dwojga. Zamrugała i nagle zauważyła nad sobą Scarlet. Spoglądała w dół na nią.

      – Mamusiu? – spytała.

      Scarlet uśmiechnęła się i Caitlin poczuła niemal otulającą ją ze wszech stron miłość dziewczynki. Chciała ją objąć i choć starała się, ile mogła, nie zdołała się uwolnić.

      – Mamusiu? – spytała ponownie Scarlet i wyciągnęła w jej kierunku niewielką dłoń.

      Caitlin usiadła sztywno wyprostowana.

      Ciężko oddychając, przesunęła dłońmi po bokach. Próbowała zorientować się, czy nadal krępowały ją łańcuchy, czy może jednak była wolna. Poruszyła swobodnie dłońmi i nogami, rozejrzała się i nie zauważyła żadnych śladów kajdan. Podniosła wzrok i zauważyła krwistoczerwone słońce na horyzoncie. Rozejrzała się wokół i zobaczyła, że znajdowała się na skalnym płaskowyżu. Dokładnie, jak w swoim śnie.

      Właśnie wstawał świt. Jak daleko wzrokiem sięgnąć, widać było spowite mgłą szczyty gór, w bezkresie piękna odbijające się od przestworzy nieba. Spojrzała pod stonowane światło brzasku, starając się zorientować w swoim położeniu i w jednej chwili jej serce zabiło mocniej. Oto w oddali zauważyła dwie postaci leżące bez ruchu na ziemi. Wyczuła natychmiast, kim były: Caleb i Scarlet.

      Skoczyła na nogi, podbiegła bliżej, uklękła między nimi i, położywszy dłonie na ich piersiach, potrząsnęła delikatnie. Jej serce biło mocno, kiedy usiłowała przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego życia. W jej umyśle pojawiały się okropne obrazy, jeden po drugim, kiedy powoli przypominała sobie, jak poważnie byli chorzy, Scarlet pokryta wrzodami i Caleb umierający z powodu wampirzej trucizny. Ostatnim razem, kiedy ich widziała, wydawało się, że najpewniej oboje umrą.

      Caitlin sięgnęła dłonią do szyi i poczuła dwie niewielkie blizny. Przypomniała sobie tę ostatnią chwilę, kiedy Caleb się nią pożywił. Czy podziałało? Czy przywróciło go to do życia?

      Caitlin potrząsnęła każdym z nich rozpaczliwie.

      – Caleb! – krzyknęła głośno – Scarlet!

      Poczuła, jak łzy nabiegły jej do oczu, kiedy usilnie próbowała nie myśleć o życiu bez nich. Nie mogła znieść samej myśli o tym. Jeśli nie mogli być z nią, to i ona nie mogła żyć dalej.

      Nagle Scarlet poruszyła się. Serce Caitlin zabiło żywiej, kiedy dostrzegła, jak dziewczynka przesunęła się i powoli, stopniowo uniosła ręce i przetarła dłońmi oczy. Spojrzała na Caitlin. Caitlin zauważyła, że skóra dziewczynki była wyleczona, a jej błękitne oczy błyszczały i lśniły.

      Uśmiechnęła się szeroko, napełniając serce Caitlin radością.

      – Mamusiu! – powiedziała. – Gdzie byłaś?

      Caitlin wybuchnęła płaczem ze szczęścia, przyciągnęła Scarlet do siebie i przytuliła. Ponad ramieniem dodała

      – Dokładnie tutaj, skarbie.

      – Śniło mi się, że nie mogłam ciebie znaleźć – powiedziała. – I że byłam chora.

      Caitlin odetchnęła z ulgą, wyczuwszy, że Scarlet całkowicie wyzdrowiała.

      – To tylko zły sen – powiedziała Caitlin. – Już dobrze. Wszystko w porządku.

      Nagle rozległo się ujadanie. Caitlin odwróciła się i zauważyła wybiegającą zza rogu i pędzącą ku nim Ruth. Ucieszyła się bardzo, że również jej udało się przetrwać podróż w czasie. Była zdziwiona, jak Ruth urosła, że stała się w pełni rozwiniętym wilkiem. A mimo to wciąż zachowywała się jak szczenię. Merdając ogonem z podekscytowania, rzuciła się Scarlet w ramiona.

      – Ruth! – krzyknęła dziewczynka, oderwała się od Caitlin i uściskała Ruth.

      Ruth nie potrafiła ukryć entuzjazmu. Natarła na Scarlet z taką siłą, że ścięła ją z nóg.

      Scarlet odbiła się od ziemi i zaczęła śmiać się krzykliwie z radości.

      – Co to za zamieszanie? – usłyszały głos.

      Głos Caleba.

      Caitlin odwróciła się na pięcie, czując, jak przeszył ją dreszcz na dźwięk jego głosu. Stał nad nią i uśmiechał СКАЧАТЬ