Zaręczona . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaręczona - Морган Райс страница 13

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Przytrzymała go tak zwisającego przed nią, z siniejącą twarzą. Była znacznie od niego mniejsza, lecz nie miał żadnej szansy w jej stalowym uścisku.

      W końcu pozwoliła mu osunąć się w dół. Sięgnął po pas, a wówczas Caitlin odchyliła się i kopnęła go mocno w twarz, łamiąc mu nos.

      Potem odchyliła się znowu i kopnęła go w tors z taką siłą, że poleciał kilkanaście stóp w tył. Uderzył w mur na tyle silnie, że zostawił po sobie wklęsły ślad w cegłach i w końcu osunął się na ziemię, wyglądając jak nieboskie stworzenie.

      Lecz Caitlin wciąż czuła krążący w jej żyłach gniew. Pomyślała o niewinnej dziewczynce, o Ruth. Od dawna już nie czuła takiej furii. Nie potrafiła nad sobą zapanować. Podeszła do niego, wyrwała pas z jego dłoni, wzięła zamach i uderzyła go mocno w ogromny brzuch.

      Mężczyzna szarpnął się i złapał za brzuch.

      Kiedy usiadł, kopnęła go wprost w twarz. Trafiła w podbródek. Jej uderzenie cisnęło nim do tyłu, aż uderzył tyłem głowy o ziemię. Wreszcie stracił przytomność.

      Caitlin nadal jednak nie była zadowolona. Nie łatwo przychodziło jej wzniecić w sobie taką furię, ale kiedy już do tego doszło, nie potrafiła się uspokoić.

      Podeszła, położyła mu stopę na gardle i już była gotowa zabić go na miejscu.

      – Caitlin! – odezwał się ostry głos.

      Odwróciła się i z wciąż pulsującym w niej gniewem zauważyła stojącego za sobą Caleba. Powoli potrząsnął głową i spojrzał na nią z reprymendą we wzroku.

      – Już dość go sponiewierałaś. Zostaw go.

      Coś w głosie Caleba dotarło do jej umysłu.

      Niechętnie uniosła stopę.

      Zauważyła w oddali ogromną balię wypełnioną ściekami. Zauważyła też tłustą, ciemną maź przelewającą się przez jej brzegi i poczuła idący od niej smród.

      Idealnie.

      Schyliła się, podrzuciła mężczyznę w górę, mimo, że z pewnością ważył grubo ponad trzysta funtów, i przeszła z nim przez alejkę. Wrzuciła go do kadzi głową w dół.

      Wylądował z pluskiem. Zobaczyła jak utknął po szyję w odchodach. Z przyjemnością pomyślała o chwili, kiedy mężczyzna w końcu się obudzi i zda sobie sprawę, gdzie się znalazł. W końcu była usatysfakcjonowana.

      I dobrze, pomyślała. To właśnie jest twoje miejsce.

      Natychmiast przyszła jej na myśl Ruth. Podbiegła do niej i obejrzała ślad pozostawiony na jej karku przez pas; wilczyca kuliła się i powoli wracała do siebie. Caleb również podszedł i przyjrzał się jej uważnie. Ruth położyła głowę na kolanach Caitlin i zaskomlała. Ta pocałowała ją w czoło.

      Nagle Ruth otrząsnęła się, wyrwała z ich objęć i pobiegła przez alejkę w stronę dziewczynki.

      Caitlin obróciła się na pięcie. Nagle przypomniała sobie i również podbiegła do niej.

      Ruth zbliżyła się i zaczęła lizać ją po twarzy. Jej język rozproszył uwagę dziewczynki na tyle, że powoli jej histeryczne łkanie minęło. Siedząc na ziemi, w zabrudzonej sukience, ze śladami po uderzeniach pasa na plecach, z których zaczęła sączyć się krew, dziewczynka spojrzała ze zdziwieniem na Ruth.

      W miarę, jak Ruth lizała ją raz po raz, dziewczynka otworzyła szeroko oczy. W końcu wyciągnęła dłoń i powoli, z wahaniem pogłaskała Ruth. Potem objęła ją i przytuliła do siebie. Ruth odwzajemniła się, przysuwając jeszcze bliżej do dziewczynki.

      Zadziwiające, pomyślała Caitlin. Ruth wyczuła tę dziewczynkę z odległości kilku skrzyżowań. Wyglądało to tak, jakby obydwie znały się od wieków.

      Caitlin podeszła i uklękła przy dziewczynce. Podparła ją ręką i pomogła usiąść.

      – W porządku? – spytała.

      Zszokowana dziewczynka spojrzała na nią, potem na Caleba. Zamrugała powiekami kilkukrotnie, jakby zastanawiając się, kim są ci ludzie.

      W końcu, powoli, skinęła głową potakująco. Miała szeroko otwarte oczy i wyglądała na zbyt przerażoną, by cokolwiek powiedzieć.

      Caitlin sięgnęła dłonią i delikatnie sczesała zmierzwione włosy z jej twarzy. – Już dobrze – powiedziała. – Już nigdy więcej cię nie skrzywdzi.

      Dziewczynka przybrała minę, jakby zaraz znów miała zacząć płakać.

      – Jestem Caitlin – powiedziała. – A to Caleb.

      Dziewczynka spojrzała na nich wciąż bez słowa.

      – Jak masz na imię? – spytała Caitlin.

      Po kilku sekundach dziewczynka odparła:

      – Scarlet.

      Caitlin uśmiechnęła się.

      – Scarlet – powtórzyła. – Jakie piękne imię. A gdzie są twoi rodzice?

      Potrząsnęła głową.

      – Nie mam żadnych. A on jest moim opiekunem. Nienawidzę go. Codziennie mnie bije. Bez powodu. Nienawidzę go. Proszę, nie każcie mi wracać do niego. Nie mam nikogo innego.

      Caitlin odwróciła się w stronę Caleba i zobaczyła, że oboje pomyśleli to samo w tej samej chwili.

      – Jesteś już bezpieczna – powiedziała Caitlin. – Nie musisz już niczym się martwić. Możesz iść z nami.

      Oczy Scarlet rozwarły się szeroko ze zdziwienia i zachwytu. Niemal się uśmiechnęła.

      – Naprawdę? – spytała.

      Caitlin uśmiechnęła się do niej, wyciągnęła dłoń i Scarlet chwyciła ją, korzystając z pomocy, by stanąć na nogach. Caitlin zauważyła rany na jej plecach. Wciąż broczyły krwią. Poczuła, jak gdzieś głęboko odezwała się i zawładnęła nią moc. Przypomniała sobie nauki Aidena, słowa o mocy jednoczącej cały świat i poczuła głęboko w sobie moc, której jeszcze nie znała. Od zawsze miała w sobie moc, którą wywoływał gniew, jednak czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Ta moc była odmienna, nowa, rozchodziła się mrowieniem od stóp, przez całe ciało, ręce, aż po koniuszki palców.

      Była to moc uzdrawiania.

      Caitlin przymknęła oczy i delikatnie położyła dłonie na plecach Scarlet, tam, gdzie były ślady uderzeń. Zaczęła oddychać głęboko, wzywać moc całego świata, wiedzę przekazaną jej przez Aidena i wysłała ku dziewczynce białe światło. Poczuła, jak jej ręce stały się bardzo gorące, jak niewiarygodna energia zaczęła krążyć w całym jej ciele.

      Nie była pewna, ile minęło czasu do chwili, kiedy znów otworzyła oczy. Podniosła СКАЧАТЬ